Weszli do mieszkania więzionej przez 27 lat Mirelli. Nie do wiary, jak zachowała się jej matka
Mirella ze Świętochłowic – historia jak z filmu sensacyjnego
Opowieść o Mirelli, 42-letniej kobiecie ze Świętochłowic, brzmi niczym scenariusz z mrocznego filmu. Przez ponad dwie dekady była niewidzialna dla świata, nie opuszczając mieszkania, w którym żyła. Dopiero interwencja ratowników medycznych zmieniła ten dramatyczny stan rzeczy i Mirella po latach po raz pierwszy ujrzała świat poza własnymi czterema ścianami.
Niewidzialność trwająca 27 lat
29 lipca br. kobieta została odnaleziona w swoim lokalu – wychudzona i z ranami na nogach sięgającymi kości. Sąsiedzi nie mogli uwierzyć, że przez tak długi czas nikt nie zauważył jej obecności ani tragicznego stanu zdrowia.
Podczas transportu do szpitala pacjentka oznajmiła, że od ponad 20 lat nie opuściła mieszkania – mówił Łukasz Pach, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach.
Oznacza to, że Mirella przez ćwierć wieku nie miała kontaktu z żadnym lekarzem, dentystą ani urzędami, nie posiadała dowodu osobistego ani środków do życia.
Pomimo zaleceń lekarzy dotyczących rehabilitacji i spacerów, po dwóch miesiącach spędzonych w szpitalu wróciła do mieszkania. Sąsiedzi wciąż nie mogą uwierzyć, jak blisko niej żyli, a świat zdawał się o niej zapomnieć.
Życie uwięzione w czterech ścianach
Dziennikarze „Faktu” odwiedzili mieszkanie Mirelli, niewielki dwupokojowy lokal, który wygląda jak kapsuła czasu. Nad łóżkiem wciąż wiszą pluszaki, książki oraz zabawki z dzieciństwa – jakby czas zatrzymał się, kiedy miała 15 lat. Matka Mirelli nie pozwalała córce swobodnie mówić, często przerywając rozmowy.
My mamy dość wszystkich problemów i niczego nie potrzebujemy – mówiła matka Mirelli, dodając, że zdarzało się wyjść z córką nawet na działkę, choć nie potrafiła wskazać dokładnych dat.
Sama Mirella przyznała się:
No cóż, dawno nie wychodziłam, choć nie pamiętam dokładnie kiedy to było – mówiła.
Sąsiedzi wspominają ją jako grzeczną i spokojną, 15-letnią dziewczynę, która nagle zniknęła z ich oczu.
Matka Mirelli mówiła nam, że zaginęła – opowiada Urszula Knapczyk, jedna z sąsiadek. – Mówili, że ktoś miał ją porwać, to był szok, ale nie mieliśmy jak reagować.
Przez lata wierzyli w tę wersję wydarzeń, nie zdając sobie sprawy, że Mirella była cały czas tuż obok nich.
Szkoła i urzędy – sprawy, które zniknęły w czasie
Mirella przerwała naukę w I Liceum Ogólnokształcącym im. Kochanowskiego w Świętochłowicach w 1997 roku. Dyrektorka placówki potwierdza, że nastolatka została skreślona ze szkoły „na prośbę rodziców”.
W owym czasie obowiązek szkolny kończył się na podstawówce, więc rodzice mogli decydować o dalszej edukacji dziecka. Wnioski o dowód osobisty oraz wsparcie społeczne zostały złożone dopiero po ujawnieniu tej historii.
Aktualnie policja i Ośrodek Pomocy Społecznej w Świętochłowicach prowadzą dochodzenie. Wstępne analizy nie wskazują, żeby kobieta była przetrzymywana przeciwko swojej woli lub doświadczała przemocy domowej. Jednak pozostaje pytanie, jak przez tak długi czas świat mógł nie zauważyć jej istnienia i że żyła dosłownie pod nosem społeczności.
Komentarze