Ukradli samochód premierowi Donaldowi Tuskowi. Mocne słowa eksperta i byłego szefa BOR
Kradzież samochodu sprzed domu premiera w Sopocie
W nocy z 9 na 10 września w Sopocie doszło do zdumiewającego zdarzenia – z posesji premiera Donalda Tuska zniknął jego prywatny samochód marki Lexus. Auto, z którego korzysta zarówno premier, jak i jego żona, było zaparkowane tuż przed budynkiem, który przez całą dobę zabezpieczany jest przez funkcjonariuszy Służby Ochrony Państwa (SOP).
Policja szybko odnalazła luksusowy Lexus
Na szczęście funkcjonariusze niezwłocznie podjęli odpowiednie działania – kilka godzin po zgłoszeniu kradzieży samochód został znaleziony. Według ustaleń Faktu pojazd stał na parkingu przy ulicy Jaśminowy Stok w Gdańsku, około 20 kilometrów od miejsca zdarzenia. Oficjalny komunikat Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku został opublikowany już 10 września wieczorem.
Policja informowała, że o godz. 7:40 otrzymano zawiadomienie o kradzieży auta. Na miejscu pojawiła się grupa dochodzeniowo-śledcza, która zabezpieczyła nagrania z monitoringu, ślady oraz przesłuchała potencjalnych świadków zdarzenia. Trwa także intensywne ustalanie winnego kradzieży.
Były szef BOR komentuje: To kompromitacja SOP
Wydarzenie wywołało burzę opinii, dlatego zapytaliśmy o komentarz eksperta ds. bezpieczeństwa osób chronionych – generała Mariana Janickiego, który kierował Biurem Ochrony Rządu w latach 2007-2013.
„Szef SOP musi się zastanowić, czy solidnie wykonuje swoje obowiązki oraz czy naprawdę dba o powierzonych mu do ochrony ludzi. Gdyby zamiast kradzieży samochodu podłożono aparat podsłuchowy, urządzenie szpiegowskie lub ładunek wybuchowy, konsekwencje mogłyby być tragiczne. To zdecydowanie kompromitacja Służby Ochrony Państwa” – powiedział w rozmowie z Faktem gen. Janicki.
Gen. Janicki nie kryje oburzenia
Generalnie wskazuje na poważne błędy ludzkie w zabezpieczeniach. Jest przekonany, że doszło do zawalenia obowiązków – prawdopodobnie z powodu zmęczenia funkcjonariuszy. Wskazuje, że premier Donald Tusk może teraz nie czuć się w pełni bezpiecznie, bo ochrona zawiodła w tak newralgicznym miejscu, jakim jest jego własny dom.
Zwłaszcza, że według gen. Janickiego, wbrew obecnym procedurom, funkcjonariusze SOP podczas pełnienia służby, zamiast patrolować pieszo lub korzystać z pomieszczeń w domu, siedzą w samochodach, co dodatkowo obniża skuteczność ochrony.
„W samochodach siedzą? To jeszcze gorzej. Za czasów BOR sytuacja wyglądała inaczej – byli wyznaczeni ludzie, którzy cały czas pilnowali domu, mieli do dyspozycji pomieszczenia z monitoringiem i mogli nieustannie czuwać nad bezpieczeństwem premiera. To wyraźne niedbalstwo o człowieka i niespełnienie podstawowych standardów ochrony” – komentuje generał Janicki.
Co stanie się teraz z samochodem premiera?
Jak podkreśla były szef BOR, auta premiera nie powinno się zwracać użytkownikom przed tym, jak dokładne służby sprawdzą pojazd. Obecnie samochód jest na zmienionych tablicach rejestracyjnych, a funkcjonariusze będą go skrupulatnie badać.
„Służby powinny dokładnie przeszukać ten samochód pod kątem podsłuchów, ładunków wybuchowych lub wszelkiej aparatury szpiegowskiej. Dopiero po potwierdzeniu, że jest 'czysty’, auto powinno powrócić do użytkowników”, mówi Janicki.
Zwłaszcza, że technika dostępna służbom (dawniej BOR, a obecnie SOP) pozwala na kompleksowe sprawdzenie pojazdu i wykrycie zaawansowanych urządzeń śledzących lub podsłuchowych.
Generał o możliwych motywach złodziei
„Jeśli służby nadal mają auto, jestem przekonany, że ustalą sprawców kradzieży. Jeżeli byli to zwykli złodzieje, którzy nie mieli pojęcia, komu kradną pojazd, to można to jeszcze zaakceptować. Ale jeśli to była kradzież ostrzegawcza lub celowa, to mamy poważny problem” – komentuje gen. Janicki.
Generał przyznaje, że chciałby wierzyć, iż była to zwykła, nieskomplikowana kradzież, bo każdy złodziej zazwyczaj robi dokładne rozpoznanie przed dokonaniem przestępstwa. W tym wypadku jednak sytuacja wydaje się niedorzeczna, co potęguje krytykę wobec SOP.
Luksusowy Lexus wartej około 150 tysięcy złotych
Skradziony premierowi samochód to wyjątkowy i potężny SUV marki Lexus RX 450h, wyposażony w hybrydowy napęd o pojemności 3,5 litra i mocy 263 koni mechanicznych, wzbogacony dodatkowo przez silnik elektryczny o mocy 50 koni, co łącznie daje aż 313 koni mechanicznych.
Jego wartość rynkowa szacowana jest obecnie na około 150 tysięcy złotych.
Komentarze